Jak to zazwyczaj bywa, do podjęcia tego tematu skłoniła mnie obserwacja kobiet wokół mnie oraz przyglądanie się mnie samej. Zauważyłam, że bardzo wiele z nas jest już w procesie zmiany, ma świadomość, że warto dbać o siebie, dobrze o sobie myśleć, wyrażać swoje uczucia i spełniać swoje potrzeby. I to jest bardzo dobra wiadomość 🙂 Jednocześnie bardzo często te same kobiety pytają mnie „Co to tak właściwie znaczy kochać siebie?” Ja również od jakiegoś czasu zadaje sobie to pytanie. I mimo, że na tej drodze miłości do siebie jestem już od wielu lat, ciągle uczę się na niej czegoś nowego, coś nowego odkrywam i czegoś nowego doświadczam. Dzięki temu otwieram się na miłość do siebie jeszcze bardziej. Dzięki temu też mogę towarzyszyć w tym procesie innym kobietom.
Dla mnie miłość do siebie to takie ciepłe, żywe, kojące uczucie wobec siebie, które czujemy mniej lub bardziej każdego dnia. To również czułość i delikatność wobec siebie w słowach i myślach na swój temat oraz w działaniu. To także wewnętrzna zgoda na to, że TAKA JAKA JESTEM JESTEM WYSTARCZAJĄCA i tak naprawdę nikomu nie muszę niczego udowadniać (sobie też). To również przekonanie, że JESTEM WAŻNA I WARTA WSZYSTKIEGO, CO DLA MNIE DOBRE.
A zatem miłość do siebie to według mnie mieszanka uczuć, przekonań oraz działanie na swoją rzecz i BYCIE PO SWOJEJ STRONIE BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO. To CZUŁE TOWARZYSZENIE SOBIE W ŻYCIU, z uważnością na siebie i swoje potrzeby.
Podobnie jak kochamy kogoś innego – partnera, dziecko czy przyjaciółkę. Przecież dobrze im życzymy, czujemy wobec nich ciepłe uczucia i myślimy o nich dobrze (przynajmniej w dużej mierze ;)), prawda? Przecież staramy się wspierać ich potrzeby i towarzyszyć ze zrozumieniem, kiedy mają gorszy dzień, czyż nie? Naturalne jest przecież to, że kochamy/ lubimy kogoś, kto jest w naszym życiu ważny i troszczymy się o niego. Dlaczego zatem tak trudno nam kochać siebie? Kto jest ważniejszy w naszym życiu niż my sami?
Zdaję sobie sprawę z tego, że być może brzmi to dla Ciebie egoistycznie. Jednak uwierz mi, to nie ma nic wspólnego z egoizmem. Bycie dla siebie ważną/-ym jest naturalne i bardzo potrzebne również ze względu na nasze funkcjonowanie wśród ludzi. Jeśli każdy kochałby siebie i troszczyłby się o siebie tak naprawdę, relacje między ludźmi byłyby bardziej harmonijne i równoważne, a także bardziej spełnione i radosne. Każdy miałby bowiem zasoby (napełniony bak), żeby się w tych relacjach otwierać, autentycznie się wyrażać, stawiać granice i empatycznie słuchać innych. Dawanie i przyjmowanie byłoby wtedy naturalne. Kiedy natomiast wchodzimy w relację z deficytem miłości wobec siebie, wówczas oczekujemy, że to ta relacja, ten partner, przyjaciółka lub dziecko tę pustkę nam zapełnią. Zadbają o nas i pokochają nas bezwarunkowo. A taką miłość, kiedy jesteśmy dorośli (i nie dostaliśmy jej w dzieciństwie od rodziców), możemy dać sobie tylko sami. A oczekując tego od innych, pozostajemy wciąż w energii braku. Dajemy z siebie wysiłkowo, osłabiając siebie, zamiast dzielić to, czego moglibyśmy mieć w sobie dużo (gdybyśmy dali to sobie samemu): miłość, szacunek, uważność, zrozumienie, zaufanie czy akceptację.
A zatem co to w realu oznacza kochać siebie?
Dla mnie to okazywanie sobie miłości na co dzień – począwszy od przebudzenia. Przywitanie się serdeczne ze sobą. Czułe objęcie się. Wewnętrzne uśmiechnięcie się do siebie. Kilka dobrych myśli czy słów skierowanych w swoją stronę: „Jak dobrze, że jesteś”, „Fajnie, że możemy znów zacząć nowy dzień”. To uśmiechnięcie się do siebie w lustrze przy myciu zębów. Ubranie się w to, co lubisz i w czym czujesz się pięknie i dobrze. Makijaż lub jego brak – w zależności od tego na, co dziś masz ochotę. Wybranie czegoś dobrego i zdrowego dla Ciebie na śniadanie.
To również wzięcie kliku głębszych oddechów, wsłuchanie się w siebie i zadanie sobie pytania: „Jak ja chcę się dziś czuć?”, „O co chcę dziś zadbać (o jaką ważną dla mnie wartość lub potrzebę)?” i takie zaplanowanie dnia, by to zrobić!
Być może poczujesz, że Twoje ciało potrzebuje ruchu – daj mu go w taki sposób, w jaki czujesz, że będzie dobry (rozciągając się łagodnie, tańcząc spontanicznie lub intensywnie ćwicząc). Może potrzebujesz w ciągu dnia odpoczynku – zamknij oczy na kilka chwil, pójdź na spacer lub zdrzemnij się przez 15 minut. A może chciałabyś w swoim życiu mieć więcej zabawy, kreowania lub wyzwań – sprawdź, jak możesz te potrzeby spełnić! A gdy zauważysz, że brakuje Ci kontaktu, zrozumienia lub wsparcia – poproś o to kogoś, o kim wiesz, że prawdopodobnie zrobi to chętnie. Na tym między innymi polega dawanie i przyjmowanie w relacjach – nie musisz (a nawet nie możesz!) być zawsze tylko po tej pierwszej stronie. JESTEŚ TAK SAMO WAŻNA jak inni członkowie rodziny, jak przyjaciele (ni mniej, ni więcej!). Twoje potrzeby są tak samo ważne i to Ty jako dorosła kochająca się osoba dbasz o ich zaspokojenie. Nikt tego za Ciebie nie zrobi.
Największym sprawdzianem tego, jaki mamy stosunek do siebie jest (mniejszy lub większy) KRYZYS. Jak reagujesz, kiedy coś Ci się nie udaje lub masz gorszy dzień? Czy pogrążasz samą siebie, podkopujesz swoje poczucie własnej wartości, taplasz się w wyrzutach sumienia, obwiniasz, karzesz…? Czy łagodnie, z miłością mówisz: „Ok, tym razem mi się nie udało/ nie zdążyłam z czymś/ kogoś zawiodłam… znów nakrzyczałam na dziecko, nic mi się nie chce, nie zrealizowałam planu, nie posprzątałam mieszkania, odpuściłam dietę, wydałam za dużo… Ok, mam taki moment/ dzień/ tydzień… Każdy czasem tak ma… I to jest w porządku. Na tym polega życie, że raz jesteśmy z siebie zadowoleni, a raz nie… Co więcej wiem, że w takim momencie radzę sobie najlepiej, jak potrafię, na tyle, na ile mam zasoby. Być może kiedy indziej postąpiłabym inaczej, ale teraz jestem w tym miejscu i mam takie możliwości, żeby sobie z tym poradzić. Warto to uszanować.
Warto przytulić wtedy samą siebie, objąć się, poklepać po ramieniu czy też czule pogłaskać po głowie (tak, jak naturalnie przychodzi nam to, kiedy pocieszamy bliską nam osobę). Przyjąć trudne uczucia, pobyć z nimi z otwartością i akceptacją, a następnie powiedzieć do siebie: „Ok, widzę, że jest Ci ciężko/ że żałujesz/ nie rozumiesz/ nie ogarniasz… Widzę, że starasz się najlepiej, jak potrafisz. Spokojnie, wszystko jest tak, jak być powinno. To pojawia się po coś”. I spytać samą siebie: „Czego teraz potrzebujesz?”. W ten sposób okazujesz sobie, że akceptujesz siebie w całości, nie tylko wtedy, kiedy Ci się udaje. W ten sposób masz również okazję, żeby zajrzeć w siebie głębiej, do głęboko ukrytych potrzeb, dzięki czemu masz szansę odkryć coś ważnego, co być może od dawna domaga się uwagi.
Kiedy uznasz, że taka właśnie jesteś ok, nieidealna i jesteś w tym przy sobie. Kiedy nie uciekniesz od siebie, mimo trudnych uczuć, a nawet zajrzysz głębiej, tam, gdzie one Cię prowadzą, wtedy zyskasz więcej siły, by zadbać o siebie i pójść dalej. Wyjdziesz z tego kryzysu mocniejsza, z większą pewnością, że następnym razem też sobie w takiej sytuacji poradzisz, bo będziesz po swojej stronie.
Kolejnym sprawdzianem miłości do siebie może być SUKCES – ten duży, o którym marzyłaś od dawna oraz te codzienne, małe zwycięstwa. Czy potrafisz je docenić? Czy cieszysz się nimi? Czy świętujesz, kiedy coś Ci się uda? Czy mówisz do siebie: „Dobra robota!/ Zrobiłaś to!”? Czy poklepujesz się z uznaniem po ramieniu? Uśmiechasz się do siebie? Skaczesz z radości, kiedy się czymś cieszysz? Czy wolno Ci czy nie wolno cieszyć się z tego, co Ci się udało i dobrze o sobie myśleć? Czy możesz zatrzymać się w tym na chwilę, rozgościć się w przyjemnych uczuciach i świętować? Czy może szybko biegniesz dalej?
Podobnie jest z dawaniem sobie przyjemności. Wolno Ci czy nie wolno? Zasługujesz czy może nie? Czy otwierasz się na to, co lubisz – masaż, głaskanie ciała, czułe wklepywanie balsamu co wieczór, piękne, wygodne ubrania…? Czy się w tym limitujesz, bo podświadomie wiesz, że Ci się to nie należy, że to próżne, zbędne, małostkowe, nie dla Ciebie…?
No i w ogóle – czy dążysz w życiu do lekkości i radości ( w relacjach, w pracy, wolnym czasie…)? Czy wybierasz to, co Ci służy, dodaje energii i sprawia, że dobrze się czujesz i dobrze myślisz o sobie? Czy może dokonując codziennych wyborów, podświadomie sobie szkodzisz (toksyczne relacje, używki, niezdrowe jedzenie, brak ruchu, frustrująca praca, brak odpoczynku…), bo gdzieś tam głęboko czujesz, że to, co dobre, nie jest dla Ciebie?
MIŁOŚĆ DO SIEBIE JEST WYBOREM. Codziennie, wciąż na nowo wybieram kochać siebie – czasem mimo wstydu i lęku przed oceną i odrzuceniem tych, którym z jakichś powodów może się to nie podobać… „Boję się i robię” – działam na swoją rzecz wytrwale, codziennie, bo KOCHAM SIEBIE I CHCĘ DLA SIEBIE JAK NAJLEPIEJ. Ale też ze zgodą, że czasem mi się to nie udaje…
Zrób ćwiczenie: zamknij oczy, weź kilka głębokich oddechów i sprawdź/ zobacz/ poczuj, jak by to było, gdybyś kochała siebie bardziej? Daj sobie na to kilka minut, otwierając się na to, co przychodzi.
A następnie zdecyduj, jaką jedną rzecz możesz wprowadzić do swojego życia już od dziś, by okazać sobie miłość jeszcze bardziej.
Dobrego czasu ze sobą! 🙂